Jak pomagać innym bez poczucia, że dajesz się wykorzystywać?
To kolejne kontinuum z cyklu „
W oparach absurdu”.
Jak pogodzić chęć bycia pomocnym, ale tak, by nie brać na siebie za dużo i nie mieć poczucia, że się eksploatujesz?
Lubię myśleć o sobie, że jestem pomocna i z trudem przychodzi mi odmawianie. Pewnie też nie bez przyczyny wybrałam taki, a nie inny zawód. Oczywiście temat łatwo uprościć, bo pomagać można na wiele sposobów – od udziału w zorganizowanych akcjach, czy zbiórkach po wolontariat itd. Natomiast jeśli wejdziemy w sferę najbliższych, codziennych relacji, to sprawa zaczyna się komplikować. Bo jak tu odmówić, by nie być posądzonym o egoizm? Jak nie wziąć na siebie zadań, skoro robię je lepiej i szybciej?
Dlaczego w ogóle pomagamy?
Psychologowie społeczni toczą spory, dlaczego pomagamy. Jedni tłumaczą to mechanizmami utrwalonymi w toku ewolucji. Inni odwołują się do normy wzajemności. Jeszcze inni tłumaczą to prospołeczne zachowanie jako wymianę społeczną związaną z szacowaniem zysków i strat. Próbują też odpowiedzieć na pytanie, czy pomagamy w altruistycznych odruchach, a jeśli tak, to pod jakim warunkiem. Wielu jednak wskazuje na to, że pomagamy, bo dzięki temu poprawiamy swoje samopoczucie. Świetnie obrazuje to historia o Abrahamie Lincolnie.
Pewnego dnia, podczas jazdy powozem, Lincoln wraz ze znajomymi zastanawiali się, czy istnieje prawdziwie altruistyczna pomoc. O ile Lincoln pozostawał na stanowisku, że pomagamy, by poprawić swoje samopoczucie – tak naprawdę pomoc innym jest przejawem egoizmu, o tyle inni utrzymywali, że altruizm istnieje. W czasie tych rozważań jadący usłyszeli przeraźliwy kwik maciory, której prosięta utknęły w wodzie i groziło im utonięcie. Na ten widok Lincoln zatrzymał powóz, wyskoczył z niego i osobiście przeniósł prosięta w bezpieczne miejsce. Jeden ze znajomych zapytał go wówczas: Powiedz, Abe, jak można mówić tu o egoizmie?”. Na co Lincoln odpowiedział „To była cała istota egoizmu. Cały dzień nie zaznałbym spokoju ducha, gdybym zostawił tę maciorę w jej cierpieniu, zamartwiającą się o swoje prosięta. Czy nie widzisz, że zrobiłem to dla spokoju swojego ducha?”.
Ale co jeśli przez to, że pomagamy innym sprawiamy, że gorzej się czujemy, bo brakuje nam czasu dla siebie, bo odkładamy swoje sprawy na bok?
Jak pomagać innym, by nie czuć się wykorzystanym?
Oto kilka wskazówek, jak pomóc sobie w sytuacji, gdy wspieranie innych nie jest już przyjemne, a wręcz utrudnia Ci życie.
Nie daj się zaskoczyć
To taka rada na wyrost, bo jak tu przewidzieć, że ktoś poprosi Cię o pomoc? Niemniej jednak, czy nie jest tak, że właśnie zaskoczony taką prośbą po prostu automatycznie zgadzasz się na wyświadczenie przysługi. Dlatego daj sobie czas. Poproś o chwilę do namysłu, zwłaszcza jeśli nie potrafisz od razu przeanalizować sytuacji. Tym bardziej, że czasami koszt odmowy jest większy niż chwilowa satysfakcja, że postawiłeś na swoim i potrafiłeś wykazać się asertywnością. Zalecam szczególnie przy prośbach szefa 😉
Ustal swoje zasady – inaczej mówiąc granice
Wielokrotnie pisałam o tym, jak ważne jest, by wiedzieć, co jest dla Ciebie priorytetem. Jeśli ważne są dla Ciebie relacje i boisz się, że odmową możesz je popsuć to albo nie odmawiaj i nie narażaj swoich relacji, albo przemyśl, czy te relacje Ci służą. Ustalenie pewnych zasad może pozwolić Ci „zachować twarz” i nie czynić odmowy czymś osobistym. Pamiętaj jednak, że czasami bycie konsekwentnym popłaca, innym razem nie. Tak samo jest z odmawianiem. Są tacy, którzy mówią: „nigdy i nikomu nie pożyczam pieniędzy”. Albo: „nigdy i nikomu nie pożyczam auta”. Istotne jest, by wiedzieć, dlaczego czegoś nie chcesz robić. Oczywiście od Ciebie zależy co, nigdy i nikomu, a potem zadaj sobie poniższe pytanie:
Co najgorszego może się stać?
Kiedy pierwszy raz usłyszałam to pytanie, miałam obawy, że nakręca snucie czarnych scenariuszy. Dziś zadaję je sobie bardzo często i wielokrotnie uratowało mnie od rozpaczy, paniki, czarnowidztwa itp. Po pierwsze zastanów się, czego obawiasz się, czego spodziewasz się po tym, jak odmówisz i co najgorszego może się stać? Dla Ciebie to może być coś innego niż dla mnie. Ponadto inny scenariusz będzie towarzyszył odmowie szefowi, inny mężowi, czy żonie, a jeszcze inny przyjacielowi. Wówczas pomyśl, czy jesteś gotowy na ten czarny scenariusz. Ja, jeśli nie jestem to rozważam, jak mogę załagodzić ewentualne negatywne skutki. Np. odmawiasz koledze pomocy w przeprowadzce, bo wiesz, że następnego dnia masz ważne spotkanie i chcesz być wypoczęty – co możesz zrobić? Zapytać, czy przeprowadzka może odbyć się w innym terminie, jeśli nie to zaoferuj pomoc w późniejszych pracach porządkach itp. Co najgorszego może się stać, jeśli odmówisz? Kolega nie pomoże Ci w Twojej przeprowadzce – fakt ma prawo Ci odmówić, czy to najgorsze? Być może będziesz musiał poprosić kogoś innego, a może będziesz musiał poradzić sobie sam. A może najgorsze będzie to, że kolega się obrazi i zerwie z Tobą kontakt? Co wtedy – odpowiedź zostawiam już Tobie. Jeśli dla Ciebie ten scenariusz jest nie do przyjęcia to cóż Ci pozostało? – Idź dźwigaj kartony 🙂 .
Nie domyślaj się, czego inni chcą
Jeśli masz tendencję do ratowania wszystkich z opałów to wskazówka dla Ciebie. Nie wyręczaj innych, jeśli o to nie poproszą. Kilka lat temu pracowałam z bardzo pomocną i pracowitą dziewczyną. Współpraca naprawdę świetnie się układała do momentu, gdy po raz pierwszy zrobiła coś za mnie bez pytania. Muszę przyznać, że poczułam się jak uderzona obuchem w głowę. Poczułam, że ktoś podważa moje kompetencje i wchodzi mi z butami w moje sprawy. Wtedy wytłumaczyłam sobie, że na pewno jej intencje były inne, więc jej podziękowałam i poprosiłam, żeby nastepnym razem uzgadniała ze mną chęć wykonania mojego zadania. Jednakże ta sama dziewczyna zrobiła coś za naszą koleżankę w zespole, ale tu ta pomoc nie spotkała się z wdzięcznością, za to koleżanka usłyszała, żeby pilnowała swoich spraw. Pozostało jej uczucie zawodu i rozżalenia. Nie jesteś w stanie domyślić się, czego inni potrzebują, a robiąc więcej niż się od Ciebie wymaga, wyręczając innych, nie możesz liczyć, że Twoje intencje będą właściwie odczytane i zostajesz z poczuciem frustracji i braku docenienia.
Czy jesteś mniej ważny niż Twój telefon?
Kiedy ostatnio pożyczyłeś komuś swój telefon? Ja nigdy (choć pożyczyłam od kogoś z ulicy, kiedy wyszłam z biura na lunch bez komórki i drzwi się zatrzasnęły, a domofon nie działał) Ale do sedna. Skoro nie pożyczasz swojego telefonu, to dlaczego tak chętnie i bez namysłu pożyczasz siebie i swój czas?
Uwolnij się od ocen
„Co ona o mnie pomyśli?” A co Ty myślisz o osobie, która Ci odmówiła? Same złe rzeczy? No cóż dopóki nie przyznasz innym prawa do odmawiania, to nie przyznasz go sobie. To jedna z naczelnych zasad asertywności – szacunek dla innych i dla siebie. Ale z drugiej strony to, że tak surowo oceniasz i siebie i innych nie znaczy, że inni są równie surowi w swoich ocenach.
Przyjrzyj się swoim przekonaniom
O ograniczających i szkodliwych przekonaniach pisałam w poście „Skąd się bierze złość”. Teraz pojawia się kolejna przestrzeń, by przyjrzeć się przekonaniom, które utrudniają Ci życie. Być może byłeś wychowywany w kulcie poświęcania się dla innych i nawet nie wiesz, że jesteś niewolnikiem pewnych szkodliwych myśli, które nie mają poparcia w faktach.
A jak to działa w druga stronę?
Czy sam potrafisz prosić o pomoc? Ile razy nie poprosiłeś kolegi o przysługę bo…”może się nie zgodzić?” To prawda może się nie zgodzić, ma do tego prawo i takie samo prawo do odmowy masz Ty.
Podsumowując
Dopóki pomaganie innym Ci służy, daje satysfakcję, spokój ducha, podnosi samoocenę dopóty chyba nic złego się nie dzieje. Jeśli jednak robisz więcej dla innych niż dla siebie, kosztem swojego czasu, odpoczynku itd., to czas złapać balans pomiędzy tym, kiedy pomagać, a kiedy zadbać o własne potrzeby. Czym innym jest przysługa, która zajmie Ci chwilę i da satysfakcję, że mogłeś coś dla kogoś zrobić, komuś coś ułatwić, a czym innym jest przejmowanie odpowiedzialności za innych, ratowanie kogoś. Jak zwykle nie chodzi o popadanie w skrajności i odmawianie dla samego odmawiania.
Być może nie podoba Ci się metafora korzyści i strat, ale czasem koszt odmowy może być naprawdę duży. Innym razem odmawiając możesz zyskać czas, pewność siebie, wolność itd. A co stanowi stratę, to wszystko musisz ze sobą ustalić sam. Posłużę się jednak przykładem. Załóżmy, że koleżanka z pracy po Twojej odmowie przestaje się do Ciebie odzywać, tym samym przestaje kierować do Ciebie różne prośby. Od Ciebie zależy, czy bilans jest korzystny. Być może pozorna utrata znajomości dała Ci coś bardziej wartościowego: spokój ducha, komfort psychiczny i czas…
Moją intencją nie jest zniechęcenie do pomagania, wręcz przeciwnie dzięki niemu nasze relacje kwitną (przeczytaj też
„Jak relacje pomagają mi zachować równowagę”) Ważne jest, by uświadomić sobie, że
jeśli czujesz się wykorzystany, to jeśli sam nic z tym nie zrobisz, to inni raczej się nie domyślą, a im chętniej pomagasz, tym chętniej o tę pomoc będą prosić.
A czy Ty wiesz, jak pomagać innym, by nie czuć się wykorzystanym?
Pozostałe posty z cyklu
„W oparach absurdu”:
Jak być młodym i doświadczonym, dojrzałym i naiwnym, czyli w oparach absurdu 2
Jak okazywać emocje i mieć je pod kontrolą? – czyli w oparach absurdu 3
Mamy być konsekwentni i żyć zgodnie z zasadami, a jednocześnie pozostać elastyczni-czyli w oparach absurdu cz.5
Mamy wyznaczać cele, czy przyjmować życie takim, jakie jest? – czyli w oparach absurdu cz. 6
Jak przestać się martwić i być przygotowanym na wszystko – czyli w oparach absurdu cz. 7
Mamy skończyć z perfekcjonizmem a jednocześnie się rozwijać, robić postępy, realizować cele, czyli w oparach absurdu cz.9
Miłego dnia
Gracjana
PS. Jeśli potrzebujesz podyskutować na temat równowagi w Twoim życiu zapraszam do grupy Work Life Balance w praktyce na Facebooku