Źle znoszę chaos, za to pokochałam rutynę. Lubię, kiedy konkretne czynności i zadania następują po sobie, zgodnie z planem. Nie znoszę zmieniać planów. Dlatego długo zajęło mi pogodzenie się z tym, że naszym życiem rządzi chaos. A także z tym, że nie istnieje idealna równowaga, więc możemy się co najwyżej do niej zbliżać.
Wciąż zdarza mi się o tym zapominać, tak jak wciąż nie mogę przejść do porządku dziennego nad tym, że i pogoda krzyżuje mi plany.
Co wtedy robię?
No właśnie czasami muszę je zmienić, czasami muszę się dostosować, czasami coś zmodyfikować. Zabrać parasol, zrezygnować z wyjścia, wykorzystać moment na nadrobienie zaległości, na które przy pogodzie szkoda mi czasu. Żyjemy pomimo, że pogoda jest zmienna i czasami nieprzewidywalna. Najlepiej obrazuje to przykład wyjazdu nad polskie morze. Pomimo świetnych prognoz, różnie może być, a i tak tysiące Polaków tam jeździ. Staramy się przewidzieć, co nam będzie potrzebne (kalosze, odzież umożliwiająca spacerowanie nawet przy niskich temperaturach). Zabezpieczamy się na pewne ewentualności – gry planszowe na całodzienne ulewy, a i tak improwizujemy na miejscu 🙂 .
Prognoza chaosu
Tak samo uczę się podchodzić do chaosu. Wprawdzie nie ma jego prognozy, ale czasami można spróbować pokusić się przewidzieć jego oznaki. Chaos tak, jak zmienna pogoda sprawia, że mój doskonale zaplanowany dzień niestety nie jest taki, jaki chciałabym nawet w kilku procentach. Oczywiście ratuje mnie zarezerwowanie sobie czasu na tzw. nieprzewidziane sytuacje. No i oczywiście z czasem te nieprzewidziane sytuacje stają się co raz bardziej do przewidzenia. Jeśli wyjeżdżam w trasę, to wielce prawdopodobne, że gdzieś po drodze może zastać mnie korek.
Na przykład udając się na rekrutację do innego miasta, zawsze rezerwowałam salę i wyjeżdżałam z godzinnym wyprzedzeniem. Jeśli przybyłam „na czas” miałam godzinę na spokojne wypicie kawy i chwilę pracy. Jeśli nie zdążyłam, bo zatrzymał mnie korek to i tak byłam na czas – na spotkanie się nie spóźniłam. Jeśli wiem, że mogę mieć problem z zasięgiem umawiam się na odesłanie maila, przygotowanie danych na czas, kiedy na pewno będę online.
Ty na pewno znasz swoje potencjalne przejawy chaosu. Jesteś mamą małego dziecka? No cóż, wielce prawdopodobne, że będziesz musiała zmienić pieluchę tuż po tym jak ubrałaś dziecko w pięć warstw z kombinezonem i śpiworkiem włącznie albo przebrać dziecko, kiedy wyszłaś tylko na chwilę i nie wzięłaś pieluch. Jeśli jesteś team liderem zespołu infolinii – jak bardzo prawdopodobne jest, że dziś lub jutro ktoś nie przyjdzie do pracy i „rozwali” mozolnie układany grafik?
Dlaczego lubię rutynę
Chyba właśnie dlatego tak lubię rutynę. Nawet jeśli chaos wedrze się do moich planów, to jestem w stanie nad nim w lepszy lub gorszy sposób zapanować. Gdybym jednak nie była zorganizowana, to chaos tylko pogrążyłby mnie w dezorganizacji. Moja codzienna rutyna daje mi też nadzieję, że chaos kiedyś się skończy, a ja dam radę go przetrwać, przeczekać. W końcu taki mamy klimat i kiedyś na pewno wyjdzie słońce 🙂 .
Moja rutyna i dyscyplina ratują mnie przed życiem na krawędzi i pozwalają być bliżej równowagi 🙂 (tylko bliżej, bo modelowa równowaga to mit) . Nie wydaję wszystkich pieniędzy, nie zostawiam rzeczy na ostatnia chwilę (w każdym razie staram się), nie planuję co do minuty, bo wtedy nie mam kiedy zająć się chaosem.
Jak twierdzi Jon Mincy chaos ma trzy fazy cyklu:
- Faza pierwsza: Właśnie trwa chaos
- Faza druga: Chaos niedawno się skończył
- Faza trzecia: W nieodległej przyszłości możemy się go spodziewać
Dlatego naiwnością jest twierdzić, że możemy go całkowicie wyeliminować, ale możemy starać się ograniczyć jego rozmiary. Ważne też jest, by nie nakładać na siebie presji przewidzenia wszelkich ewentualności i działania zawsze z planem. To po prostu niemożliwe, tak jak nie istnieje w 100% sprawdzalna prognoza pogody.
A Ty jak radzisz sobie z chaosem? Miłego dnia Gracjana PS. Jeśli potrzebujesz podyskutować na temat równowagi w Twoim życiu zapraszam do grupy Work Life Balance w praktyce na Facebooku