praca w terenie

Jak pracując w terenie, utraciłam work life balance?

Dawno, dawno temu pewnego pięknego lata leżeliśmy rodzinnie na gdyńskiej plaży. Patrzyliśmy na sunące po niebie chmury i rozmawialiśmy o tym, jaką chcielibyśmy mieć pracę. Byłam wówczas umęczona pracą w mało komfortowych warunkach. W pokoju bez okna, z kiepsko działającą klimatyzacją (a jak to wpływa na work life balance, przeczytaj w poście dotyczącym o syndromu chorego budynku). Co gorsza rozliczana raczej z tego, ile godzin spędzam za biurkiem niż z efektów swoich działań. Powiedziałam wtedy, że chciałabym pracę, w której nie musiałabym chodzić do biura i mogłabym sama planować  i organizować sobie zadania.

We wrześniu tego samego roku objęłam stanowisko Regionalnego HR Business Partnera – dostałam to, co chciałam. Czyli pracę samodzielną, nastawioną na budowanie relacji, w której nie sposób się nudzić. Pełną wyzwań i stawiania wyzwań innym, wymagającą ciągłego podnoszenia kompetencji i twardych i miękkich, ale też polegającą na zachęcaniu innych do tego samego.

Po pierwszym zachłyśnięciu się okolicznościami, wszelkimi technicznymi udogodnieniami, pracą w domu itd. itp. zorientowałam się, że owszem nie chodzę do biura, bo biuro mam w samochodzie, szefowa daje mi swobodę działania i rozlicza za efekty, za to w pracy jestem non stop. Do tego prawie nie ma mnie w domu. Każdego tygodnia nocuję poza nim, a jak już jestem to nadrabiam to, czego w terenie nie ma możliwości wykonać. Praca w terenie jest bardzo specyficzna. Śmiem twierdzić, że trudno zachować work life balance, zwłaszcza jeżeli tak, jak ja zatracasz się w pracy.

 

A oto, co ucierpiało w pierwszej kolejności

Odżywianie

Jeśli wyjeżdżając w trasę, nie zaopatrzyłam się w prowiant, musiałam liczyć się z tym, że do wyboru miałam zestaw RKSa ( hot dog z kawą lub colą) kupiony na stacji benzynowej, na której musiałam się zatrzymać, aby zatankować. No ewentualnie sieć fast foodów, sąsiadująca z tą stacją albo nic – ja najczęściej wybierałam nic. Jeśli jechałam na szkolenie, to zapewniony miałam catering, ale jeszcze długo po skonsumowaniu zastanawiałam się, co w nim było, bo nie pozwalał o sobie zapomnieć, skręcając mi jelita. Z kolei pracując w domu, potrafiłam tak zatracić się w pracy, że o 15 przypominałam sobie, że od śniadania nic nie jadłam. Jak pracujesz w biurze to zawsze ktoś coś je, idzie zrobić kawę, więc siłą rzeczy masz większą szansę na lunch, czy choćby sandwich od Pana Kanapki. W domu wprawdzie siedzisz w kapciach, ale nikt Ci o obiedzie nie przypomni…

 

Spotkania towarzyskie i rodzinne uroczystości

Musiałam zapomnieć o spotkaniach w tygodniu. Nawet jeśli zjeżdżałam z trasy o przyzwoitej porze, to byłam tak umęczona jazdą po polskich drogach, że na nic już nie miałam siły ( dość wspomnieć, że przed 2012 r. autostrada z Poznania do stolicy kończyła się w Strykowie, a potem…szkoda słów). Ponadto wiedząc, że następnego dnia bladym świtem znowu ruszam w drogę, w grę nie wchodziło nawet małe piwo, no i chciałam się położyć wcześniej spać. W weekendy z kolei próbowałam nadrobić czas z mężem i po prostu posiedzieć w domu, zwłaszcza po kolejnym z rzędu wyjeździe szkoleniowo – konferencyjno – projektowo –kwartalno – roczno – rozliczeniowo  –  integracyjnym. Tak, tak zdarzyło mi się urodziny męża i inne rocznice spędzać w pracy na drugim końcu Polski.

 

Wizyty u lekarza ( dbanie o zdrowie i urodę 🙂 )

Całkiem podobnie jak ze spotkaniami było z wizytami u lekarza, dentysty, czy fryzjera. Po pierwsze, nawet jeśli je zaplanowałam z dużym wyprzedzeniem, to bardzo często musiałam odwoływać, bo wypadało coś o priorytetowym statusie – jak np. wyjazd integracyjny 🙂 . A nawet jeśli już udało się wszystko zgrać i zaplanować, to wtedy wypadek na A4 albo A2 skutecznie uniemożliwił mi badania kontrolne, czy inne tego typu przyjemności.

 

Czytanie

Jeśli prowadzisz auto to oczywiste jest, że nie masz jak czytać. Zapytasz pewnie, dlaczego nie korzystałam z audiobooków? Korzystałam do czasu. Do momentu, kiedy jadąc do Zielonej Góry zorientowałam się, że jadę w przeciwnym kierunku na A2, kiedy zobaczyłam drogowskaz „Warszawa” z liczbą km do celu (na szczęście udało się zjechać i dotrzeć na czas 😉 ). Innym powodem dla którego nie korzystałam z audiobooków jest fakt, że w drodze niemal non stop wisiałam na telefonie. W końcu kiedy i gdzie, jak nie w samochodzie naładować się pozytywnie od rana z dziewczynami z zespołu albo pooddzwaniać po całym dniu szkolenia lub spotkań rekrutacyjnych.

 

Regularne ćwiczenia

Dotąd w moim przekonaniu regularne ćwiczenia odbywały się na sali klubu fitness podczas wybranych ulubionych zajęć prowadzonych przez ulubionych instruktorów.  Musiałam się pożegnać albo z regularnym ćwiczeniem albo z moim przekonaniem.  Co wybrałam?

 

 

Musiałam przeanalizować, co przeszkadza, a co pomaga zachować balans, co zależy ode mnie, a na co nie mam wpływu oraz co i jak mogę zmienić, żeby żyć w bardziej zrównoważony sposób.

Jak sobie zorganizowałam rzeczywistość, aby mieć choć namiastkę poczucia równowagi?  – zapraszam na kolejny post w tym cyklu.

 

A Ty pracujesz lub pracowałeś w terenie, jak to wpłynęło na Twoje życie?

A może masz swoje patenty na zachowanie balansu?

Podziel się nimi w komentarzu, obiecuję zebrać wszystkie porady w osobnym poście.

 

Miłego dnia

Gracjana

 

PS. Jeśli potrzebujesz podyskutować na temat równowagi w Twoim życiu zapraszam do grupy Work Life Balance w praktyce na Facebooku

71 thoughts on “Jak pracując w terenie, utraciłam work life balance?”

  1. Bożena Jędral

    U mnie odwrotnie, podjęłam decyzję o pracy w domu. Zanim dotrę do zleceń zawalam się domowymi obowiązkami, a potem siedzę w nocy i nadrabiam. Jednak w tym kołowrotku postanowiłam nieco zwolnić. Weekendy mam dla rodziny.

  2. Niestety, to wszystko prawda. Łatwo utracić w przypadku pracy w terenie work life balance, bo pracuje się w zasadzie cały czas i trudno jest zorganizować sobie zajęcia tak, żeby wypadały regularnie. To spory minus tego rodzaju pracy 🙁

  3. Kasia Nalik

    Oj faktycznie zdrowa dieta to marzenie pracownika terenowego 😉 Co sie tyczy WLB niestety większa cześć pracy, ta przy laptopie lub z papierami do wykonania leżały odłogiem gdy Ty spędzasz bezproduktywnie czas za kołkiem. Prace nadrabiasz wieczorami, czasem w soboty:/ Oczywiście były momenty gdy rozmowa z pracownikiem lub kimś z zespołu przez tel wystarczała,dawała rozwiązanie,załatwiła temat (pod warunkiem ze masz zasięg i co chwila go nie tracisz;)). Dla mnie praca w terenie,w pojedynkę, wymagająca organizacji logistycznej i czasu na dojazdy w różne miejsca niestety nie pozwala na zdobywanie nowego doświadczenia i nauki w takim stopniu jak to jest w biurze ze swoim zespołem.

    1. No szukanie zasięgu…czterech sieci 😉 Ale Kasia przyznaj, że po takiej pracy rzadziej myślisz „to niemożliwe”, bo uczysz się działać w ekstremalnych warunkach i radzić sobie z chaosem, nawet go przewidywać :), radzić sobie z tzw wrzutkami i rozwiązywać problemy skupiając się na sednie sprawy 🙂

  4. Do kompletu jedynie munduru brakuje i mamy gotową służbę:) kazda praca ma swoje wady i zalety. Ja kiedys mialem prace, ze robilismy przynajmniej 12 godzin dziennie. Nawet w soboty czy niedziele. Co z tego, ze kasa była jak przez 3 miesiace nie zjezdzalem. Teraz siedzę w biurze. Pracuje do 15:30 mamy 11:38 a ja skonczylem plan na dzisiaj. Teraz pije kawe i pisze Twoj komentarz;)

  5. ja pracuję w sekretariacie – praca jest nudna i nie daje możliwości rozwoju, do tego słabo płatna, ale jest coś co mnie w niej trzyma – czas pracy. w biurze jestem do 15 + wolne weekendy, wiec mam dużo czasu na realizowanie swoich pasji i życia prywatnego 🙂 Uważam, że jest to niesamowicie cenne i z pewnoscia nie zamieniłam tej posady na taką gdzie w pracy jestem do 18 i moje życie kręci się wokół niej.

  6. Martyna Cieślińska

    Właśnie tego się boję i wciąż mimo swojego młodego wieku i braku jakiś wielkich zobowiązań boje podjąć się taką prace..

    1. Jeśli juz masz obawy, to warto rozważyć wszystkie za i przeciw – zwłaszcza przeciw 🙂 i odpowiedzieć sobie na pytanie, na ile jestem w stanie je zaakceptować, a na ile kompletnie odwiodą mnie od tego, jak chcę żyć i pracować

  7. Katarzyna Mirek

    Powiem Ci, że szukając pracy po „odchowaniu” trochę moich 3 synów pierwsze na co postawiłam to praca tylko w tygodniu, w godzinach placówek, na normalną umowę. Wiadomo, że może milionów nie zarabiam na państwowej posadzie ale cenię pracę za spokojną głowę i trzaśnięcie drzwiami o 15:30

  8. Mój autorski sposób to tzw. niesprawiedliwy podział czasu. 🙂 Wierzę, że równowaga wcale nie oznacza „po równo”. Według mnie, nie chodzi o ilość czasu, a o jego jakość – lepsze jest 60 minut poświęcone w 100% drugiemu człowiekowi niż 3 godziny obok niego, z myślami gdzie indziej, np. w pracy. Dlatego mam pory kiedy jestem tylko z mężem, tylko z dziećmi, ale i pory kiedy w 100% skupiam się na pracy, bp podobnie jak Ty pracuję w domu. 🙂 Pozdrawiam!

  9. 🙂 Pojęcie work life balance jest bardzo płynne i dla każdej osoby będzie oznaczało zupełnie coś innego. Wydawałoby się, że mobilność i taka elatyczność są gwarantem równowagi w życiu, a okazuje się, że wcale niekoniecznie. Ciekawi jesteśmy jaką podjęłaś ostatecznie decyzję, aby polepszyć swoją sytuację 🙂

  10. Umiejetność odnalezienia własnego work life balance jest nie lada wyzwaniem. Szczęśliwi Ci, którzy mają ten proces już za sobą i posiadają możliwości dokonywania takich zmian 🙂

  11. Gleam Oblivion

    Przez pewien czas pracowałam w terenie i niestety to rujnowało wszystko. Więcej obowiązków, więcej pracy, a coraz mniej czasu. Teraz pracuję w domu, a to też nie jest takie super. Jednak dzięki temu, że sama jestem sobie szefem i mogę pracować w domu mam więcej czasu dla synka. A te momenty z nim już się raczej nie powtórzą. I choć czasem narzekam , że całe dnie spędzam z dwulatkiem, chyba bym na dłuższy czas tego nie zmieniła.

  12. Ewa Dratwińska

    Praca w terenie może być obciążająca. Ja chyba się do takiej nie nadaję. Ciekawa jestem, jak sobie to wszystko ułożyłaś ☺

  13. Agnieszka Jarosz

    raczej nie nadawałabym się do takiej pracy, po 8 godzinach pracy wracam jak na skrzydłach do domu do moich pociech i nie wyobrażam sobie wtedy dalej pracować zamiast zająć się nimi

  14. Urszula Dębska

    Myślę, że praca w terenie to ciężki kawałek chleba. Przeczytam chętnie czy udało Ci się przywrócić równowagę.

  15. Nigdy tak nie pracowałam, ale post jest dobrą przestrogą dla tych, którzy się nad tym zastanawiają. Często jest tak, jak pisałaś na początku, że widzi się same plusy, a rzadko mamy kogoś kto nas sprowadzi na ziemię, pokaże realia. Bardzo jestem ciekawa dalszego ciągu 🙂

  16. No niestety życie wielokrotnie weryfikuje nasze plany, cele i wybory. Powiem więcej: bywa często tak, że z czasem sami zmieniamy własne priorytety w życiu. Znaczy to mniej więcej tyle: to, co na chwilę obecną wydaje nam się spełnieniem marzeń, za chwilę może wisieć niczym kula u nogi. Ja swojego czasu byłam gościem w domu, co zupełnie mi nie przeszkadzało. Zawodowo żyłam na ponad 100%. Na chwilę obecną całkowicie sobie takiego stylu życia nie wyobrażam. Dorosłam, dojrzałam, założyłam rodzinę. Nieustanny rozwój, ewolucja po prostu.

  17. Hmmm… dlatego bycie regionalnym menedzerem albo przedstawicielem handlowym, choć wiązałos ie z prestiżem – samochód, wypasiona komórka itd, nigdy nie było moim marzeniem. Ale praca biurowa osiem godzin dziennie też nie. Freelansuję się teraz. Z tym mi dobrze, choć i tu trzeba dbać, by nie zaniedbać jedzenia, ćwiczeń, rodziny…

  18. Danuta Brzezińska

    Pracuję czasem w terenie, staram się zabierać moją drugą połówkę (oboje mamy własną działalność). Wtedy po pracy zachowujemy się jakbyśmy mieli wakacje. Podróż to czas na rozmowy, który wykorzystujemy na 100%. Kiedy jadę sama, staram się zachowywać tak jak w domu i robić to co w domu.

  19. Ja nie pracowałam w terenie, choć kiedyś aplikowałam na takowe stanowisko bo sam charakter pracy wydawał mi się ciekawy, ale uświadomiłaś mi tym wpisem że sporo minusów ma taki styl życia

  20. Chyba każda praca ma swoje plusy i minusy. Jednak czynniki, o których piszesz, zdecydowanie odwiodłyby mnie od pracy w terenie w takim charakterze, bi fajnie nie pracować za biurkiem, ale zarazem moc nocować w swoim łóżku i mieć czas dla siebie oraz innych… ?

  21. Trochę o tym wiem i masz rację, że w życiu nie zawsze jest tak idealnie, jak to opisują w kolorowych magazynach. To, co opisałaś to prawdziwe życie wielu z nas. Z drugiej strony mawiają, że wiele też zależy od nas samych, od naszej organizacji. Tak więc do dzieła :))

  22. Sylwia Antkowicz

    Myślę, że taka praca również nie byłaby dla mnie. Ciekawe czy są osoby, które lubią tak pracować i pracują w ten sposób latami

  23. naszebabelkowo.blogspot.com

    W terenie pracować raczej bym nie mogła – chociażby z tego względu , że nadal nie posiadam prawa jazdy (i nic raczej nie wskazuje na to, ze sytuacja się kiedyś zmieni 😉 ) Także ten dylemat mi odpada. Ale już od dłuższego czasu myślę sobie, że po urlopie wychowawczym nie chciałabym wracać na etat – tylko raczej rozkręcić własny biznes albo zostać panią swojego losu na freelansie. Zobaczymy, co ostatecznie z tego wyniknie – ale wiadomo, że żadne rozwiązanie nie jest idealne, każde ma swoje wady i zalety.

  24. Coś za coś. Chyba nigdy nie będzie idealnie, zawsze coś będzie przeszkadzać. Żałuję, że nie mam żadnej porady dla Ciebie, ale ciekawi mnie, jak sobie z tym poradziłaś 🙂
    Pozdrawiam,
    Ola z Muzycznej Listy

  25. Wydaje mi sie ze podobne ograniczenia daje praca na nocnych zmianach. Podobno jest to nawet niezdrowe. Rozregulowuje wewnętrzny zegar i tak dalej. Myślałam nad pracą w domu i w zasadzie nawet próbowałam- przez jakiś czas chciałam być copywriterem, po miesiącu odpadłam. Hajs słaby i nie jestem na tyle sumienna by sama sobie „szefowac „. W drodze też pracować sobie nie wyobrażam…jak to mówią- w tym kraju nie ma pracy dla ludzi z moim doświadczeniem :v

  26. Dokladnie wiem o czym piszesz moj maz pracuje Home Office i mimo ze nie jezdzi po kraju tak czest to najczesciej musi latac samolotami po swiecie :/ Eh, ale za to ja latam z nim 😉

  27. Praca w terenie jest bardzo specyficzna, podobnie jak praca w domu. Trzeba mieć wtedy o wiele więcej samozaparcia, żeby trzymać wszystko w ryzach. Trzymam kciuki 🙂

  28. W terenie nie pracowałam, ale udało mi się wiele lat temu zgubić work-life balance pracując stacjonarnie w korporacji. W miarę dojrzałości oprzytomniałam, a wydarzenia życiowe zmusiły mnie do refleksji. Na szczęście nie było za późno.

  29. Ja na szczęście nie pracuję w terenie. Jakiś czas za to pracowałam w domu i totalnie nie udało mi się tego ogarnąć. Teraz do pracy wychodzę. Idę na 8 godzin, wracam i mam swoje życie.

  30. 10 lat jako PH. W aucie pół garderoby, kosmetyki – drugi dom; niby wśród ludzi ale yyy samotność. Od rana do wieczora. Miałam dość – nie wrócę do tego zawodu, mimo że spotkałam tylu niesamowitych ludzi i do dziś utrzymuję z nimi kontakt.

  31. Ja mam tak, że jeżeli w coś się mocno zaangażuję, to zapominam o wszystkim innym. Dla mnie to oczywiste. Bo daję z siebie 100%, a później mam zasłużony odpoczynek. Założenie work-life balance jest słuszne, fajne i zdrowe, ale na co dzień niestety ja nie umiem się w nim odnaleźć.

  32. Pracowałam i w biurze i w terenie i w domu. Wszystko ma plusy i minusy, ale ja zdecydowanie lubię połączenie terenu z biurem. W domu wtedy kiepsko mi się pracowało, bo wszystko mnie rozpraszało i momentem, w którym sobie to uświadomiłam była rozmowa biznesowa, którą prowadziłam w piżamie;) zdecydowanie wolałam się ubrać, umalować i wyjść do biura, to wszystko nadawało działaniom powagi i łatwiej mi się było wczuć w rolę. Praca w terenie to większa swoboda, możliwość oddechu i samodzielne planowanie działań, co i tak przekłada się na pracę po 12h. Praca w biurze od 9-17 – dusiła mnie, najlepiej dla mnie to pojeździć i pozwiedzać parę biur;p A co do organizacji, myślę, że ważne, żeby brać swoje jedzenie z domu i nie jeść śmieci. Dobre jedzenie wpływa na naszą wydajność. Przygotowywałam sobie je wieczorem, bo rano raczej skończyłoby to się również jedzeniem na stacji;p Pozdrawiam!

  33. teraz jest taka tendencja, żeby narzekać na pracę na etacie. uciekać z biur. walczyć o elastyczny czas pracy i rozliczanie z faktycznych efektów, a nie za wysiedzenie 8 godzin w firmie. i jak wszystko ma to oczywiście swoje zalety, ale ma też wady. mnie w biurze było bardzo wygodnie i dobrze. stałe 8 godzin w pracy, a reszta dnia należy do mnie.

  34. Fajnie, że o tym piszesz bo też jako trener biznesu i HRBP miałam bardzo mobilną pracę i wiele osób wręcz mi zazdrościło. Że tyle atrakcji, codziennie gdzie indziej. Ale gdy po przebudzeniu w hotelowym łóżku zaczęłam zastanawiać się w jakim mieście jestem doszłam do wniosku, że coś jest nie tak. Bardzo łatwo gdy nie ma jakiejś ustalonej rutyny zatracić się w pracy, a to przecież też nie o to chodzi <3

  35. Bardzo mylnie może się wydawać, że przecież taka praca jak Twoja to marzenie. A jednak jak widać nie do końca. Jestem bardzo ciekawa jak sobie z tym poradziłaś. 🙂

  36. Pingback: Jak piłam gorącą kawę, będąc matką niemowlaka? - dobra pora dnia

  37. Niestety całe , życie pracujemy nad tym work life balance to takie trochę oszukańcze pojęcie, bo o balans jest bardzo trudno – albo ucierpi work , albo life. 😛

  38. Work life balance dla każdego będzie oznaczać coś innego, zmienia się też to na danym etapie życia danej osoby. Zmieniają się potrzeby, priorytety i często zainteresowania. Najważniejsze aby być zadowolonym i dążyć do jak najlepszej sytuacji dla siebie.

  39. Aleksandra Załęska

    Bardzo dobry tekst! Nie muszę pracować w terenie, ale często mam wyjazdy służbowe. na szczęście wiem o nich z wyprzedzeniem i mogę sobie wszystko na spokojnie zaplanować.

  40. Katarzyna Żak

    Praca w terenie nie jest łatwa. Jeśli chodzi o czytanie to kiedyś jeździłam pociągiem i dużo czytałam, teraz mam blisko do pracy i się przesiadam tak,że nie opłaca się wyciągać książki

  41. Karolina Jarosz Bąbel

    Tak to właśnie wygląda, wow super nie musisz chodzić do biura do pracy, i siedzieć tam 8 godziny dziennie, tylko niestety często w zamian pracuje się o wiele wiele więcej godzin 😉

  42. Iwona Siekierska

    Uśmiałam się, czytając, jak pojechałaś nie tam, gdzie trzeba??? Tez kiedyś pomyliłam kierunki i zamiast do Zakopanego pomknelam w stronę Gdańska ???

  43. Pingback: Jak zadbałam o work life balance, pracując w terenie - dobra pora dnia

  44. O ja, skąd ja to znam! :p W moim samochodzie było wszystko… marynarki, płyty, kanapki, książki, buty, instrumenty, dokumenty, papier na ksero, apaszki… Długo by wymieniać i doskonale rozumiem Twój wpis. Najgorzej było odszukać w bagażniku lewarek, gdy złapałam kapcia 😉 Teraz chciałabym znaleźć kompromis między pracą w terenie a stacjonarną… Może się uda 🙂

  45. Pingback: Pierwsze urodziny bloga - czas na podsumowanie i konkurs - dobra pora dnia

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *